wtorek, 2 sierpnia 2016

"Twój na zawsze"

Niedziela wieczór, postanowiłam obejrzeć sobie jakieś romansidło. Znajduje więc jakiś film z Pattisonem i puszczam na luzie. Właśnie skończyłam oglądać. I wiecie co? Przez ten "jakiś film" nie mogę się otrząsnąć.


Reżyseria: Allen Coulter
Scenariusz: Will Fetters
Gatunek: Melodramat
Produkcja: USA
Premiera: 19 marca 2010 (Polska) 1 marca 2010 (świat)
Nagrody: Teen Choice ulubiony aktor dramatu w roku 2010; dla Roberta Pattisona










Tyler Hawkins-zbuntowany syn bogatego biznesmana, ciągle popadający w zatargi z policją, mający problem z papierosami, mieszkający w tzw. chlewie, spotyka córke policjanta, z którym ma na pieńku. Zakłada się z kumplem o to, czy uda mu się rozkochać w sobie dziewczynę. Czy zakład przerodzi się w coś więcej? Czy  sercu Tyler'a jest miejsce dla uroczej blondynki? Dowiecie się w filmie.

"Cokolwiek w życiu robisz nie ma to większego znaczenia, ale ważne jest, żeby to robić, bo nikt inny nie zrobi tego za Ciebie."

Początek filmu ma niby niewiele wspólnego z dalszą historią, jednak nadaje jej charakter, co mi się podoba. Później, jak w każdym tego rodzaju filmie, widzimy wzloty i upadki młodych, zakochanych w sobie ludzi. Muszę jednak przyznać, że zakończenie jest nieprzewidywalne i całkowicie mnie zaskoczyło. Nawiązanie do prawdziwych zdarzeń jest bardzo ciekawym pomysłem, jednak chyba wolałabym, aby twórcy wyięli ten wątek i napisali odwrotny. Niespodzianką była też ostatnia scena, która tak naprawdę nawiązywała do pierwszej. Sądziłam, że za chwile usłyszę strzał, tak się nie stało i pozostanie to dla mnie zagadką, a uśmiech na twarzy dziewczyny skłonił mnie do przemyśleń. 
Zapomniałabym o jednym. Zwróćcie uwagę na czarnoskórego chłopaka występującego w połowie filmu, w pociągu, to również było spore zakoczenie.

"Pojawia się ktoś w Twoim życiu i część Ciebie mówi : nie jestem gotów, a druga cześć mówi: musi być Twoja na zawsze."

Moim zdaniem zarówno twórcy, jak i aktorzy świetnie poradzili sobie z tą produkcją. Mamy idealną scenografie, efekty dźwiekowe i wiele innych elementów, którymi nie będę was zanudzać.

Podsumowując, dla mnie film jest po prost piękny. Naprawdę bardzo mi się podobał, mimo, że uroniłam przy nim parę łez.Ta rzeczywistość, te prawdziwe uczucia i emocje, stan zakochania, smutku, rozpaczy, porzucenia, bezradności. Naprawdę refleksji jest chyba tyle co oglądających. 

Do zobaczenia w kolejnym poście!
Ola.

P.S. Piszę w niedziele (a właściwie  poniedziałek) na świeżo, ale wrzucam kiedy indziej, nie myślcie sobie, że was okłamuję tam wyżej :D

4 komentarze:

  1. Mnie też ten film bardzo wzruszył. Zapada głęboko w pamięć.
    Nominowałam Cię do LBA, po szczegóły zapraszam do siebie: http://ogrodksiazek.blogspot.com/2016/08/liebster-blog-award-1.html ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz słyszę o tym filmie. Ogółem nie przepadam za Pattisonem, ale twój opis brzmi bardzo zachęcająco.
    Pozdrawiam
    Kaktusowy Sad KLIK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie Pattison zaskoczył, może i ciebie urzeknie!

      Usuń